Legendy o św. Szymonie

Na temat życia św. Szymona z Lipnicy zachowało się stosunkowo niewiele pewnych informacji. W tradycji ludowej natomiast przetrwały różne opowieści dotyczące dziecięcych lat Świętego.


Jak Szymon rozmawiał ze świętym z tryptyku
Jedną z nich jest legenda związana z tryptykiem w starym modrzewiowym kościółku na cmentarzu. Odkąd wystawiono w Lipnicy nową, murowaną świątynię, mało kto do niej zaglądał, Mały Szymek jednak lubił tam przychodzić, mógł bowiem głośno się modlić, nikomu nie przeszkadzając. Często klęczał przed tryptykiem z obrazem przedstawiający św. Leonarda opata w otoczeniu św. Floriana i św. Wawrzyńca. Pewnego razu stary kościółek mijał przypadkowy przechodzień, miejscowy mieszczanin. Bardzo się zdziwił, gdy z wnętrza dobiegły go odgłosy rozmowy. Zbliżył się i zajrzał do środka. Usłyszał, jak mały Szymon zwraca się do postaci na obrazie, mówiąc: „Święty Leonardzie! Proszę Pana Boga, żebym był wysłuchany! Ja tego tak pragnę!" A wtedy postać świętego wyraźnie się poruszyła i rozległy się słowa płynące od strony malowidła: „Bądź dobrej myśli... Pan cię wysłuchał!" Więcej już ów mieszczanin nic nie usłyszał. Legenda nie mówi, co Szymek chciał powiedzieć Panu Bogu.


Zgaszony Pożar
Jako kilkuletnie dziecko mały Szymuś musiał pomagać rodzicom w gospodarstwie; wysyłano go do pilnowania pasących się za miastem krów. W odróżnieniu od innych dzieci chłopiec nie uczestniczył w zabawach. Kiedyś śledząc wędrujące po niebie obłoki, spostrzegł szalejący w Lipnicy pożar. Zaalarmowane przez niego pozostałe dzieci chciały zaraz pobiec do swych domostw, lecz roztropny Szymek zatrzymał wszystkich mówiąc, że i tak miastu nie pomogą, a tymczasem bydło się rozproszy. Już lepiej będzie, jeśli się pomodlimy, aby Pan Bóg zgasił ten ogień" - powiedział Szymek i pierwszy ukląkł, by zacząć głośne odmawianie pacierza. Za jego przykładem zrobiły to też inne dzieci. Gdy zakończył modlitwę, wstał z kolan, wyciągnął rękę ku miastu i nakreślił znak krzyża. Wtedy nadleciał wicher i dmuchnął z taką siłą, że zadusił momentalnie płomienie pożaru. Wyglądało to jak zdmuchnięcie świecy.
Koledzy patrzyli oniemiali to na zabudowania uwolnione od ognia, to znów na Szymka. Gdy wrócili do domów, powiedzieli o niezwykłym zdarzeniu rodzicom. Ale kto dał wiarę tym dziecięcym opowieściom?


Dar serca
Rodzice Szymka zarabiali na życie m.in. wypiekiem chleba. Pewnego dnia matce Szymona sprzedającej pieczywo na targu dano znać, że mąż nagie się rozchorował, więc zostawiła chłopca na placu i pobiegła do domu. Chłopiec miał sam sprzedać towar. Czas jednak mijał, a nikt nie chciał kupić choćby jednego bochenka. Dziecko zaczęło się martwić, że nie wypełni polecenia matki.
W pewnej chwili przyszedł mu do głowy pomysł, że warto byłoby podarować trochę chleba jakiemuś biedakowi. Przywołał więc pierwszego przechodzącego żebraka i dał mu bochenek za darmo. Po jakimś czasie nadeszła kobieta z trójką głodnych dzieci, więc dał im, znów za darmo, dwa bochenki. Zdał sobie wtedy sprawę z faktu, że sam nigdy nie chodził głodny, więc zaraz zaczął dziękować za to Panu Bogu.
Tymczasem przy ławie Szymka zaczęli pojawiać się następni biedacy, ^ a chłopiec każdemu ofiarowywał chleb nie oczekując zapłaty. Początkowo nawet nie zauważał, że kobiety na sąsiednich straganach naśmiewały się z jego dobroduszności. Gdy został mu już tylko jeden bochenek, do ławy zbliżył się sędziwy starzec, inny od wszystkich ludzi, jakich chłopiec do tej pory widywał. Było w nim coś niezwykłego, dostojnego. Starzec poprosił o chleb, a gdy go otrzymał, zapłacił stosowną należność i odszedł. To były jedyne pieniądze, które malec utargował tego dnia!
Wielce zmartwiony wrócił do domu spodziewając się ostrej reprymendy od rodziców. Istotnie matka i ojciec bardzo się gniewali. Kiedy jednak chłopiec wyjaśnił im, że rozdał chleb nie z lekkomyślności, lecz chcąc wspomóc ubogich, przestali go łajać. Zrezygnowana matka sięgnęła do sakiewki, by wziąć te drobniaki, które Szymek dostał za ostatni bochenek, l wtedy odkryła, że woreczek wypełniony jest wieloma monetami. Było ich dokładnie tyle, ile wart był wszystek chleb wystawiony tego dnia na sprzedaż!
Wieść o tym niezwykłym wydarzeniu szybko rozniosła się po całej Lipnicy. Ludzie mówili, że to chyba sam Pan Bóg pod postacią tajemniczego starca zapłacił za pieczywo rozdane z dobrego serca biedakom.

Opracowano na podst. czasopisma "Nasza Arka. Miesięcznik Rodzin Katolickich" nr 7(79) z 2007 roku,

 


Polecamy

Używamy plików cookies Ta witryna korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności i plików Cookies .
Korzystanie z niniejszej witryny internetowej bez zmiany ustawień jest równoznaczne ze zgodą użytkownika na stosowanie plików Cookies. Zrozumiałem i akceptuję.
142 0.12093806266785